Znałem kiedyś gospodarza o wykwintnym guście,
co kubistów zwykł wychwalać pieląc przy kapuście.
W czas dojenia arie łzawe snuł donośnym głosem
i o skarbach carów prawił każdej ze swych niosek.
Z czasem głąbów krzywych zagon wyrósł mu w ogródku,
Wagnerem gnębione bydło zmarniało ze smutku.
Kury też: jaj nieść nie chciały, przeświadczone, że
twórczych potów warte tylko jaja Fabergé...
Ten to przykład być najlepszą zdaje się nauką,
że czasami siedzieć cicho największą jest sztuką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz